Czy tzw. “wymiar sprawiedliwości” to stan umysłu…?
Historia z życia wzięta:
Jestem na rozprawie, obecny jako obserwator z ramienia pewnej organizacji;
okazuję sądowi dokument tożsamości oraz zaświadczenie lekarskie o przeciwskazaniach dot. noszenia maski;
pani sędzia, z założną maską, siedząca za monumentalną wręcz pleksiglasową zasłoną – w tonie lekko przestraszonym prosi, abym zajął miejsce jak najdalej od wszystkich obecnych;
zajmuję miejsce; sala jest kameralna – niewielkie ławki dla strony pozywającej, strony pozwanej oraz symetrycznie – ławki dla świadków/innych obecnych.
Obecni: sędzia, protokolant, po 2 osoby ze strony pozywającej/pozwanej, 2 osoby na ławkach dla publiczności. Razem: 8 ludzi: 7 zamaskowanych i jeden z odkrytą twarzą, czyli ja.
Epicka scena, gdy na salę wchodzi 2 świadków (zamaskowanych):
Pani sędzia nie weryfikuje “wzrokowo” tożsamości świadków, prosząc ich o chwilowe zdjęcie masek. Może wg zasady “czy te oczy (świadków) mogą kłamać?” (?)…
…natomiast podnosi kwestię, że jest zbyt dużo osób na sali, co stwarza zagrożenie epidemiczne.
Świadkowie zaczynają się licytować, po ilu są dawkach tzw. “szczepionki”, że to ich chroni, że nie stanowią zagrożenia, itp. Nadludzie po prostu 😉
Nikt z obecnych nie zgłasza, że czuje się zagrożony.
Siedzę sobie spokojnie, niezaszczepiony, bez maski, patrzę na tą scenę i przypomina mi się “Proces” Franza Kafki… Z trudem powstrzymuję się, aby nie parsknąć śmiechem.
“Pandemia” nie ma nic do rzeczy: to jest standardowa praktyka, że świadek nie powinien słyszeć co mówi ktoś przed nim…
Pani sędzia prosi jednego ze świadków, żeby opuścił salę, na czas, kiedy drugi będzie zeznawać.
Potem świadek wychodzi a wchodzi kolejny.
Kurtyna opada…
…ale “show must go on”.
Michał Kutrzeba,
wiceprzewodniczący Klucza Pobudki “Strzelcy Wrocław”
Sądy uchylają mandaty nałożone za brak maski, jako nie mające podstawy prawnej